Jak się nie poddać polaryzacji
Polaryzacja jest chorobą zakaźną, przewlekłą, w wielu przypadkach nieuleczalną. Demonizowanie ideowych przeciwników to najostrzejszy jej przejaw, zaburzający psychiczną równowagę, a przez łatwość przenoszenia z osoby na osobę zagrażający harmonii społecznej.
Na polaryzację głośno
narzekają wszyscy, także ci, którzy podtrzymują jej wigor i dobrze ją
odżywiają.
Czym?
Własnymi cnotami: niezłomną
postawą wobec „tamtych”, czyli wrogów, niezbitymi dowodami przeciw nim,
słusznym gniewem i wyższymi wartościami. Polaryzacja wszystko w głowach
porządnie układa - racje są oczywiste, dobro i zło rozpoznane, prawda i fałsz
dokładnie od siebie oddzielone, wątpliwości i słabości pokonane.
Tylko spokoju ducha jakoś brak. Bo „tamci” spokoju nie dają. Dla „tamtych” ci są „tamtymi”. Różnią się kolorami idei. Lecz niezłomny porządek w głowach podszyty niepokojem ducha - ten sam. Tak działa wirus polaryzacji.
Ambiwalencją idei nazywam
stan umysłu, analogiczny do stanu ambiwalencji uczuć. Jest to stan pożądany pod
warunkiem utrzymania go w pewnych ramach. Nie oznacza bowiem rozchwiania
poglądów ani chronicznego niezdecydowania, tylko akceptację koniecznych
sprzeczności.
Ambiwalencji uczuć towarzyszy
często specyficzny dyskomfort. Jego odpowiednikiem w przypadku ambiwalencji
idei jest dysonans poznawczy powiązany z myśleniem dwutorowym lub wielotorowym.
Tak jak do opanowania chaosu sprzecznych
uczuć, tak też do opanowania chaosu sprzecznych idei potrzebny jest pewien
wysiłek. Utrzymanie we własnym umyśle rozsądnego balansu między przeciwstawnymi
poglądami (np. między liberalizmem i
konserwatyzmem) jest tym trudniejsze, im bardziej staramy się być wypośrodkowani.
Można jednak tak wyważać swoje stanowisko, by skłaniając się ku jednej ze stron
nie lekceważyć racji drugiej strony. W
umyśle pozostaje wtedy pewien ciężar argumentów strony przeciwnej.
W warunkach polaryzacji ludzie o poglądach wyważonych bardzo często nazywani są pożytecznymi idiotami. A znaczyć ma to tyle, że pożyteczni są, owszem, ale tylko dla wrogów. Ambiwalencja idei przeciwstawia się tej logice topornych ocen.
Ambiwalencja idei jest
bezpieczna dla umysłów dojrzałych, spokojnych i samokrytycznych.
W takich umysłach sprzeczne idee wzajemnie się balansują i prowadzą dialog. Na przemian dochodzą do głosu i nie przekrzykują się. Paradoks koegzystuje z przeczącą mu zasadą niesprzeczności. Dialog wewnętrzny nie prowadzi nigdy do pochopnych orzeczeń. Sąd rozumu obraduje cierpliwie. Wyroki bywają surowe, ale bardzo rzadko. Najczęściej są w zawieszeniu.
Ambiwalencja idei to
antidotum na polaryzację. Nie wszyscy zechcą się tym szczepić. Wpuścić do
umysłu dawkę wątpliwości? -
Ryzykowne.
A z tych, którzy zaryzykują,
nie wszyscy się uodpornią.
Na sobie wypróbowałam – owszem, działa.
Komentarze
Prześlij komentarz